Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!
Joomla 3.2 Template by Custom Varsity Jackets

Piątek

Piątek – 18.08.2023

Konferencja I: Bóg tak – Kościół nie

ks. Tomasz Skowron

Gdy jako młody kleryk byłem na kursie językowym w Niemczech, w Lipsku pod katedrą natknąłem się na grupę ludzi machających transparentami z napisem: Christus ja – Kirche nein. Nie wiedziałem wtedy, co to znaczy i przeciw czemu ci ludzie protestują. Dopiero następnego dnia znalazłem odpowiedź. Ruch ten pojawił się w zachodniej Europie kilkanaście lat temu. Zwolennicy tego hasła promują tezę, że do zbawienia wystarczy sama wiara w Boga, a Kościół – szczególnie ten w obecnej postaci – nie jest do niczego potrzebny. Czy możemy zgodzić się z tym hasłem? Czy rzeczywiście ci ludzie mają rację? W dzisiejszych rozważaniach spróbujemy przyjrzeć się temu zagadnieniu.

Na początku warto zauważyć, że współczesny świat promuje negatywny obraz Kościoła, a co za tym idzie – fałszywy obraz Boga. Przez seriale, filmy, książki, reklamy, przekaz medialny w prasie, telewizji czy Internecie atakuje się tę instytucję. Stało się to swoistą modą, a nawet celowym, zorganizowanym działaniem. Kościół przedstawia się wręcz jako zbrodniczą, mafijną organizację, która oszukuje i krzywdzi ludzi. Krytykuje się tych, którzy chodzą do kościoła, na religię, którzy wypowiadają się pozytywnie o chrześcijaństwie i o wierze. To wszystko jest jak woda, która powoli drąży skałę; w ten sposób świat stopniowo wykrzywia nasze postrzeganie Kościoła i wiary. To dlatego dziś tak wielu młodych ludzi odrzuca Kościół i wszelkie wartości, które on ze sobą niesie. Gdy zobaczymy, czym młodzież karmi się w Internecie (na Tik Toku, Instagramie i innych platformach społecznościowych), to przestanie dziwić, dlaczego tak wielu z nich odchodzi od wiary. Słuchając tych treści, łatwiej jest zwątpić w Kościół, niż przy nim trwać, łatwiej jest go krytykować i ośmieszać, niż się z nim utożsamiać. Dziś bycie człowiekiem wierzącym to „obciach”, a przyznawanie się do wiary zaczyna być aktem odwagi.  

Czy Kościół jest rzeczywiście tak zły, jak się o nim mówi? Czy naprawdę nie ma w nim nic dobrego? W wyznaniu wiary wypowiadamy słowa: wierzę w jeden, święty i apostolski Kościół. Aż chce się zawołać: Jak to – święty Kościół? Na pierwszy rzut oka te słowa mogą wydawać się jakimś żartem albo hipokryzją. Jak Kościół może być święty przy tych wszystkich aferach, krzywdach, o których się słyszy, a które członkowie tej wspólnoty wyrządzili innym, przy tych wszystkich zdarzeniach, których powinien się wstydzić?

A jednak Kościół jest święty. Jest święty świętością Boga, jest święty mocą Jego założyciela, Jezusa Chrystusa. Jest święty mocą Ducha Świętego, który w nim działa. I to jest mocniejsze niż grzech jego członków.

Jednocześnie Kościół jest grzeszny grzechem człowieka, grzechem każdego z nas. O tym przypomniał Sobór Watykański II (Lumen Gentium, nr 8), formułując hasło: Święty Kościół grzesznych ludzi. Dziś dużo się mówi na temat zła w Kościele, przypomina się tzw. czarne karty historii Kościoła. One były, są i będą, bo człowiek był grzeszny, jest i taki, niestety, będzie. To jest w naszej naturze i jest konsekwencją grzechu pierworodnego. Zło, które pojawia się w Kościele, nie płynie jednak z Ewangelii, nie pochodzi od Boga – wypływa ze słabości człowieka. Jeżeli jakieś zło płynie z Kościoła, to dlatego, że próbujemy na siłę poprawiać dekalog i Ewangelię. Kościół jest jednak na tyle święty, że pokazuje drogę powstania z tego zła. Daje nam także odpowiednie narzędzia – są nimi sakramenty. Każda msza św. to uznanie własnej grzeszności. Sakrament pokuty natomiast pomaga uderzyć się w pierś i powstać na nowo. Trzeba nam pokory, by nasza pycha nie niszczyła tego, co zostawił nam Chrystus. Kościół pokazuje drogę wyjścia z grzechu, a także drogę uświęcenia. W tym wszystkim nie potępia człowieka – potępia grzechy, ale nie przekreśla nikogo; podobnie czynił Pan Jezus.

Kościół nie jest idealny, bo są w nim ludzie. Ale nie jest rzeczą mądrą obrażać się na niego dlatego, że coś mi się w nim nie podoba: bo może mnie skrzywdził, zranił, zawiódł, bo jakiś ksiądz źle potraktował mnie w konfesjonale lub nie spodobało mi się to, co kaznodzieja powiedział na kazaniu. Czy mam przestać chodzić do przychodni dlatego, że któryś lekarz źle mnie potraktował? Czy mam przestać korzystać z usług mechanika, bo po jego naprawie mój samochód zepsuł się po kilku kilometrach? Potrzebujemy lekarzy, mechaników, specjalistów z różnych dziedzin. Głupotą byłoby rezygnować z ich usług tylko dlatego, że nie wszyscy są kompetentni. Tak samo jest z Kościołem. Nie wszystko ma prawo mi się w nim podobać, ale czy właśnie dlatego mam odrzucać najpewniejszą drogę do Boga?

Warto docenić to, że w ostatnich latach Kościół przeszedł długą drogę w procesie oczyszczania z błędów, zaniedbań czy krzywd, których się dopuścił. Dużą rolę odegrali w tym papieże ostatnich czasów, poczynając od św. Jana Pawła II.

Czy powstanie Kościoła było zamiarem i planem Boga? Możemy z całą pewnością powiedzieć, że tak. Po to Pan Jezus powołał wspólnotę apostołów, postawił na ich czele św. Piotra, przekazał im swoją naukę, aby Jego nauczanie nie zostało zapomniane, by mogło być przekazywane przez kolejne pokolenia. Po to dał im Siebie w Eucharystii podczas ostatniej wieczerzy, aby być z nami obecny przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28,20). Bóg nie chce nas zostawić samym sobie, chce być obecny wśród nas i mówić do nas właśnie przez wspólnotę Kościoła.

Do czego jest nam potrzebny Kościół? Co daje nam bycie jego członkiem?

Po pierwsze: Kościół daje nam Eucharystię, a Eucharystia to spotkanie z żywym Chrystusem. Tego nie znajdziemy poza Kościołem. Nigdzie na ziemi nie będziemy mogli być tak blisko Boga, jak podczas Mszy św., szczególnie gdy przyjmujemy Komunię św. To prawda, że mogę iść pomodlić się na łące czy w lesie - tam też można spotkać Boga, ale nigdy nie będziemy tak blisko Stwórcy jak podczas Mszy św. Dlaczego więc z tego rezygnować? Jeżeli kogoś kocham, to staram się być jak najczęściej blisko tej osoby. Nie wystarczy mi samo zdjęcie czy rozmowa telefoniczna. Tak samo jest z nami. Tu, w Kościele, na Mszy św. mogę spotkać Tego, który jest Prawdziwą Miłością.

Po drugie: Kościół pomaga zobaczyć grzech. Współczesny człowiek zapomina o grzechu, zaciera się granica między dobrem a złem. Dziś sami chcemy być bogami i wytyczać granice dobra i zła. Nie lubimy jak się nas upomina, pokazuje, że coś robimy nie tak. Nie lubimy jak ktoś wytyka nasze słabości. A Kościół właśnie to robi. Dlatego tak często jest odrzucany, krytykowany, dlatego szuka się wszystkiego, co może podważyć jego autorytet.

W KKK nr 763 czytamy: „Zgromadzenie Kościoła jest w pewnym sensie reakcją Boga na chaos spowodowany przez grzech”. Warto przy tej okazji zapytać: Co robi z nami grzech? Grzech wprowadza chaos. Niszczy człowieka we wszystkich wymiarach jego człowieczeństwa. Niszczy relacje z innymi, a przecież potrzebujemy drugiego człowieka. Zmienia się sposób patrzenia na bliźnich, bardzo często człowiek staje się przedmiotem czy zabawką. Grzech niszczy także naszą relację z Bogiem. Bóg przestaje być dla nas Ojcem, zaczynamy się Go bać, uciekamy od Niego, staje się nam obcy. Grzech zmienia także sposób patrzenia na świat, wydaje nam się, że wszystko nam się należy i możemy robić, co nam się podoba. Inaczej też patrzymy na siebie, nie potrafimy stanąć w prawdzie. Grzech niszczy wszystko wokół nas; jest jak alkohol, który niszczy nie tylko alkoholika, ale uderza we wszystkich członków rodziny.

Kościół pomaga stanąć człowiekowi w prawdzie. Jest po to, byśmy wyszli z grzechu, przezwyciężyli go. Nie swoją mocą, bo jesteśmy na to za słabi, ale mocą Chrystusa, który przyszedł, by przynieść wolność od grzechu. Kościół jest po to, byśmy wrócili do Boga, powstając z naszych upadków. Pokazuje nam także jak to zrobić.

Po trzecie: Kościół pokazuje prawdziwy obraz Boga. Współczesny człowiek kształtuje wizję Boga według własnej wygody. Ludzie w Chrystusie widzą dobrego człowieka, nauczyciela, uzdrowiciela, lidera, coucha, ale często nie widzą w Nim Boga żywego. Gdy świat zaczyna odrzucać Boga, zaczyna się zwracać przeciwko sobie, przeciwko człowiekowi. Dochodzi do takich paradoksów, jak np. w Hiszpanii, gdzie zwierzęta stają się pełnoprawnymi członkami rodzin (z prawem do dziedziczenia itp.). Ruchy ekologiczne stawiają zwierzęta nad człowieka, prawa zwierząt nad prawa ludzi.

W Kościele mam możliwość zobaczyć i poznać prawdziwego Boga. Boga, który mnie kocha ponad wszystko, który gotowy jest przebaczyć każdy mój grzech, który chce mojego prawdziwego szczęścia, który gotowy był poświęcić nawet Swojego Syna, by dać mi życie wieczne i prawdziwą wolność. Ten Bóg jest ciągle obecny w Kościele, choć objawił się przed dwoma tysiącami lat w Jezusie Chrystusie.

Kolejnym zadaniem Kościoła jest głoszenie prawdy, a także wierność tej prawdzie. W XXI wieku coraz rzadziej we wszelakich przekazach spotykamy się z prawdą, przestajemy być nią karmieni. Dziś prawdą jest to, co JA uważam za słuszne. Podobnie jest z pojęciem DOBRA – dobre jest to, co mnie pasuje, co służy mojemu ego. Wszystko jest względne, zarówno prawda, jak i dobro. Wszystko jest zależne od pojedynczego człowieka. Dlatego Kościół nie pasuje do takiej wizji świata, nie pasuje ze swoją nauką i Ewangelią. Dlatego współcześnie jest tak wielu krzykaczy, którzy mówią: Kościele, zmień swoje nauczanie, ogarnij się, bo nic z Ciebie nie zostanie. Świat dziś żyje inaczej, ma inne problemy i wyzwania, musisz się dostosować. W niektórych krajach kapłani (także pastorzy) są szykanowani, a nawet sądzeni za cytowanie Ewangelii (np. w sprawach moralności seksualnej czy ochrony życia). Dziś podważa się aktualność Słowa Bożego, odrzuca się Ewangelię, bo nie przystaje do współczesnych czasów. Wygląda to tak, jakby Pismo Święte przestało być natchnione. Dla wielu lepiej jest zamiast Ewangelii przeczytać jakieś opowiadanie, bo jest milsze dla ucha. Czy Kościół może iść taką drogą? Czy ma prawo zmieniać Ewangelię, dostosowywać ją do naszych czasów? Czy wolno mu zmieniać przykazania? Kościół ma być świadkiem prawdy, szczególnie tej objawionej. Nie głosi swojej prawdy, ale Bożą. Bóg dał nam Swoje Słowo, dał przykazania, bo On najlepiej zna człowieka i Kościół jest od tego, by tej prawdy strzec. Jeżeli Kościół ma być wierny Bogu, ma obowiązek głoszenia Ewangelii nawet jeśli będzie za to szykanowany (jak Pan Jezus, którego za głoszenie prawdy ukrzyżowano, podobnie też było z apostołami). Dziś nauka Kościoła denerwuje, przeszkadza, być może dlatego, że powoduje wyrzuty sumienia.

Po czym poznać, że ktoś cię kocha? Kocha ten, kto stawia granice, ten, który potrafi powiedzieć NIE. Rodzic, który kocha swoje dzieci, nie pozwala im na wszystko, zabrania im tego, co może wyrządzić krzywdę lub narazić na niebezpieczeństwo. Dlatego też Kościół musi czasem powiedzieć NIE, by tym, którym służy nie stało się coś złego. Świat powie nam dziś: „róbta, co chceta”. Czy temu, kogo kochasz powiesz: rób sobie, co chcesz? Kościół stawia granice, by człowiek odnalazł dobro. To dobro może być trudne, wymagające, ale to dobro nas rozwija, przybliża do Boga i drugiego człowieka.

Dziś Kościół jest prawdopodobnie ostatnią instytucją, która chroni pewne wartości, takie jak np. życie (od poczęcia do naturalnej śmierci), rodzina, miłość itp. Wielu jest takich, którym to przeszkadza w interesach, w życiu; tłumaczą się, że Kościół ogranicza ich wolność. Prawdopodobnie jest to jednym z ważniejszych powodów ataków na Kościół. Warto jednak zapytać: Jaki interes ma Kościół interes w tym, że chroni nienarodzonych, że staje za tradycyjną rodziną, że sprzeciwia się eutanazji? Przecież mógłby powiedzieć, że czasy się zmieniły i trzeba iść naprzód. Być może ludzie przestaliby się go czepiać, ustałaby ta agresja. Ale wtedy nie szedłby za Chrystusem, przestałby wypełniać swoją misję. Kościół zawsze błądził, gdy chciał poprawiać Chrystusa. Najczęściej kończyło się to czymś złym. Dlatego powołaniem Kościoła jest strzec depozytu wiary i Ewangelii (prawdy).

Wspólnota Kościoła jest również miejscem rozwijania mojej wiary. Od dwóch tysięcy lat strzeże depozytu wiary, ale także przekazuje ją wiernym. Można by zaryzykować stwierdzenie, że bez Kościoła już dawno zapomnielibyśmy o Bogu; Chrystus byłby dla nas tylko postacią historyczną, o której prawdopodobnie już by się nie wspominało, a przykazania stałyby się zacofanym reliktem przeszłości. Przekaz wiary, który ma miejsce w rodzinie jest najczęściej niewystarczający i może być niepełny. Dlatego we wspólnocie Kościoła mamy możliwość usłyszeć to, co Bóg chce nam powiedzieć. Przez przepowiadanie, które realizuje się m.in. przez kazania, katechezę, rekolekcje itp. człowiek może rozwijać się duchowo i odnaleźć odpowiedź na pytania, które rodzą się na drodze jego wiary i życia.

Kościół jest także po to, byśmy w naszym wędrowaniu ku wieczności nie byli sami. Łatwiej jest wędrować w grupie, raźniej jest, gdy mamy obok drugiego człowieka. Bóg również nie chce zbawiać w pojedynkę, dlatego zaprasza nas do niezwykłej wspólnoty, do komunii miłości i wiary. Kościół jest wspólnotą, w której w drugim człowieku mogę odnaleźć Chrystusa i brata.

Bycie w tej wspólnocie pomaga razem zwracać się do Boga jednym głosem. Indywidualna modlitwa zagrożona jest naszą subiektywnością (osobistej, prywatnej modlitwy także potrzebujemy i jest ważna), mogę zacząć szukać Boga takiego, jaki mi pasuje. Modlitwa wspólnotowa, szczególnie podczas liturgii, jest niesamowitym bogactwem Kościoła, oddziałującym w różny sposób na moje uczucia, wiarę, ale i postrzeganie Boga. Ilu z nas w Adwencie czeka na roraty a potem na pasterkę, w Wielkim Poście na liturgię Triduum Paschalnego czy w maju na majówki?

Wspólnota wiernych w Kościele ma być także światłem dla wszystkich zagubionych na drogach życia, a ich modlitwa wsparciem dla szukających prawdy i poszukujących Boga.

W teologii i w Biblii Kościół jako wspólnota często nazywany jest Bożą budowlą (KKK 756). Warto jednak spojrzeć na kościół jako budynek – miejsce modlitwy, przestrzeń w szczególny sposób przeznaczoną Bogu. Wchodząc do świątyni, odnajduję odpowiedni klimat i spokój, który sprzyja spotkaniu z Bogiem. Tutaj się wyciszamy, modlimy, przeżywamy Eucharystię, spowiadamy się, podajemy sobie dłonie na znak pokoju. Tutaj zachowujemy się inaczej niż na zewnątrz. Wszystko się zmienia, gdy wychodzimy z kościoła. Zaczyna się inne życie, człowiek wraca do codziennego świata umocniony tym, co przeżył w środku. Świątynia jest dla wielu znakiem obecności Boga w świecie, choć bywa, że jest wyrzutem sumienia dla tych, którzy oddalili się od Niego.

Czy Kościół jest jedyną drogą do Boga? Nie, ponieważ nie każdy ma możliwość wejścia do wspólnoty Kościoła. Nie każdy ma możliwość przyjęcia chrztu. Są też tacy, którzy stracili więź z Kościołem, pogubili się w życiu, są w takich środowiskach, od których nie potrafią się uwolnić. Bóg chce też ich zbawienia, też chce dać im szansę. Kościół jest jednak drogą uprzywilejowaną. Bóg dał go tym, którzy są w stanie na tę drogę wejść. Bóg zbawia przez Kościół, bo zbawia przez Chrystusa. I nawet gdy ktoś jest poza Kościołem, to otrzymuje łaski wypracowane poprzez Kościół. W tej wspólnocie modlimy się za wszystkich, nawet tych będących daleko od Boga i Kościoła Chrystusowego, a to dla nich może być szansą.

Czy ja sam mogę zbawić się poza Kościołem? Zapewne tak. Ale Kościół daje mi drogę pewną. To jest jak wędrówka po górach. Widzę szczyt, na który chcę wejść. Prowadzi na niego szlak, który jest monotonny, przewidywalny, na którym być może spotkam ludzi, których wolałbym ominąć. Pojawia się pokusa, by pójść inną drogą, na skróty. Może ciekawszą. Ale tak naprawdę nie wiem, dokąd dojdę. Mogę się zgubić już na początku, gdzieś w lesie u podnóża góry. Mogę się pokaleczyć, zabłądzić, a ostatecznie nie dojść wcale, bo dotrę do jakieś rozpadliny, szczeliny, której nie będę w stanie przeskoczyć. Tutaj mam wyznaczony szlak, który dał mi Chrystus. Idąc nim wiem, że dojdę na pewno, choć pewnie się zmęczę, nie będzie łatwo, ale prędzej czy później dojdę. Chrystus chce mojego zbawienia, dlatego dał mi drogę sprawdzoną i bezpieczną. Są na niej kładki, barierki, łańcuchy, które pomogą mi się wspinać, ławki, na których mogę odpocząć. Nie wszystko na tym szlaku będzie mi się podobać, zapewne będą denerwować mnie ludzie, może coś będzie zniszczone, uszkodzone przez innych, ale tą drogą dojdę. Kościół jest takim szlakiem, który ma nas doprowadzić do Boga i do zbawienia. Jest najlepszą i najpewniejszą drogą. Dlaczego więc mam z niego rezygnować?

Piątek – 18.08.2023

Konferencja II: Hierarchia w Kościele i moje miejsce w Kościele

ks. Ryszard Kinder

Tematem ostatniej konferencji na pielgrzymim szlaku do jasnogórskiego sanktuarium jest kolejna kwestia związana z wiarą w Kościół: Hierarchia w Kościele i moje miejsce w Kościele. Zatem będziemy się zastanawiać, jak jest zbudowany jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. Kto stanowi hierarchię kościelną i jakie zadania stoją przed świeckimi. W tym rozważaniu będę przytaczał naukę z Katechizmu Kościoła Katolickiego oraz specjalnego wydania dla młodzieży z YouCat.

Kościół stanowią świecy i duchowni. Jako dzieci Boże cieszą się tą samą godnością. Mają równoważne zadania, choć odmienne. Posłannictwem świeckich jest przeobrażać świat w królestwo Boże. Wraz z nimi w jednym szeregu stoją duchowni, pełniący w Kościele posługę przewodzenia, nauczania i uświęcania. W obu stanach istnieją chrześcijanie, którzy w szczególny sposób oddają się Bogu do dyspozycji przez śluby czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Każdy chrześcijanin ma za zadanie świadczyć o Ewangelii własnym życiem. Ale Bóg z każdym człowiekiem idzie jego własną drogą powołania. Jednych posyła jako świeckich, żeby w rodzinach i życiu zawodowym pośród świata budowali królestwo Boże. Wszystkimi potrzebnymi do tego darami Ducha Świętego obdarza ich w sakramentach chrztu i bierzmowania. Innym zleca posługę pasterską. Mają Jego lud prowadzić, nauczać i uświęcać. Tego zadania nikt nie może sobie przypisać. Sam Pan musi posłać i przez sakrament święceń dać siłę na drogę. Tylko w ten sposób człowiek może działać w imieniu Chrystusa i udzielać sakramentów.

Hierarchia kościelna

Kościół Katolicki ma strukturę hierarchiczną, chociaż nieraz niektórzy reformatorzy chcieliby uczynić go organizacją demokratyczną. Dlaczego jednak tak nie jest?

Zasada demokracji brzmi: wszelka władza pochodzi od ludu. W Kościele jednak wszelka władza pochodzi od Chrystusa. Dlatego Kościół ma strukturę hierarchiczną. Jednocześnie Chrystus nadał jej kolegialną strukturę. Wymiar hierarchiczny w Kościele wynika z tego, że sam Chrystus działa w Kościele poprzez osoby mające święcenia, które za łaską Bożą czynią lub dają to, czego same z siebie nie byłyby w stanie uczynić lub dać, tzn. kiedy w imieniu Chrystusa sprawują sakramenty i nauczają pełnią Jego władzy. Wymiar kolegialny polega na tym, że całość wiary powierzona została wspólnocie dwunastu apostołów, których następcy pod przewodnictwem urzędu Piotrowego kierują Kościołem. Właśnie z powodu tej zasady kolegialności nieodzowne są w Kościele sobory. Również w innych gremiach kościelnych, na synodach i w radach, mogą przynosić owoc wielorakie dary Ducha Świętego i powszechny wymiar Kościoła.

W hierarchii Kościoła na czele stoi następca św. Piotra, czyli biskup Rzymu. Każdorazowy biskup rzymskiej diecezji jest papieżem, czyli zwiernikiem całego Kościoła Katolickiego. Ma on najwyższą władzę duszpasterską oraz najwyższy autorytet w tym, co dotyczy nauczania wiary i porządku.

Jezus obdarzył Piotra jedyną uprzywilejowaną pozycją wśród apostołów. Uczynił go najwyższym autorytetem pierwotnego Kościoła. Rzym, miejsce, gdzie znajdowała się wspólnota, której przewodził Piotr, a zarazem miejsce jego męczeństwa, stał się po jego śmierci centrum młodego Kościoła. Wspólnota rzymska od początku była traktowana jako najważniejszy, najstarszy i wszystkim znany Kościół, który został założony w Rzymie przez obu najznakomitszych apostołów Piotra i Pawła. Ze względu na ich wyjątkową rangę, z tym Kościołem musi pozostawać w zgodzie każdy Kościół, tzn. wszyscy wierzący na świecie, ponieważ w tym Kościele zawsze zachowywana jest Tradycja Apostołów – pisał św. Ireneusz z Lyonu. Fakt, że obaj apostołowie ponieśli w Rzymie śmierć męczeńską, dodatkowo nadał wspólnocie rzymskiej znaczenia.

Piotr jest najwyższym pasterzem Kościoła, którego Głową jest Chrystus. Tylko w takiej funkcji papież jest zastępcą Chrystusa na ziemi. Jako najwyższy autorytet w sprawach duszpasterskich i nauczania czuwa nad bezbłędnym przekazem wiary. W razie potrzeby może cofnąć pozwolenie nauczania.

Papież, następca św. Piotra, który stoi na czele hierarchii kościelnej cieszy się autorytetem nieomylności. Co to znaczy? Ojciec Święty wypowiada się w sposób nieomylny tylko wtedy, gdy uroczystym aktem kościelnym „ex cathedra” ogłasza dogmat, tzn. gdy przedstawia obowiązujące rozstrzygnięcia w sprawach wiary i moralności. Nieomylny charakter mogą mieć również decyzje Kolegium Biskupów pozostającego w łączności z papieżem, np. decyzje soboru powszechnego.

Nieomylność papieża nie zależy od jego życia moralnego i inteligencji. Właściwie nieomylny jest Kościół, bo Jezus obiecał mu Ducha Świętego, który zachowa go w prawdzie i poprowadzi do głębszego poznania. Jako Następca Piotra i pierwszy z biskupów jedynie on ma pełnię władzy, aby sporną kwestię sformułować tak, żeby ta jako „pewna do wierzenia” była przedłożona wierzącym po wszystkie czasy. Mówi się wówczas, że papież ogłasza dogmat. Taki dogmat w swej treści nigdy nie zawiera czegoś nowego. Dogmat ogłasza się bardzo rzadko. Ostatni pochodzi z 1950 roku.

Do hierarchii Kościoła należą wszyscy biskupi i ich zadaniem jest odpowiedzialność za powierzony im lud wierny w Kościele lokalnym. Sprawują oni posługę, pozostając w łączności i na rzecz całego Kościoła pod przewodnictwem Biskupa Rzymu.

Biskupi muszą być w pierwszym rzędzie apostołami czyli wiernymi świadkami Jezusa, który ich osobiście powołał, pozwolił im być blisko siebie i ich posłał. W ten sposób przynoszą Chrystusa ludziom i ludzi prowadzą do Chrystusa. Dzieje się to przez przepowiadanie, sprawowanie sakramentów i kierowanie Kościołem. Jako następcy apostołów biskupi piastują swój urząd mocą nadanej im pełni władzy apostolskiej. Biskup nie jest pełnomocnikiem czy kimś w rodzaju asystenta papieża. Jednak działa razem z papieżem i pod jego zwierzchnictwem.

Do Kościoła hierarchicznego należą także wszyscy prezbiterzy i osoby życia konsekrowanego. Są oni współpracownikami biskupów diecezjalnych i ściśle muszą z nimi współpracować w dziele głoszenia Dobrej Nowiny czy udzielania sakramentów w przypadku otrzymania święceń kapłańskich lub diakonatu. Siostry zakonne, bracia i ojcowie składają śluby zakonne i żyją wg rad ewangelicznych. Dane w Ewangelii rady do[1]tyczą naśladowania Chrystusa w ubóstwie, czystości i posłuszeństwie.

Świeccy w Kościele

Czas zastanowić się nad drugą częścią tematu konferencji. Moje miejsce w Kościele, czyli jakie jest zadanie i jakie są prawa świeckich? Św. kardynał John Henry Newman, konwertyta z anglikanizmu, pisał: Każdy świecki jest powołany, by być kimś i czynić coś, do czego nie jest powołany nikt inny. Zajmuje miejsce w planie Bożym i na Bożej ziemi, którego nie zajmuje nikt inny.

Świeccy czy laikat to powszechny stan w Kościele. Jego członkami są należący do ludu Bożego ochrzczeni chrześcijanie, którzy nie przyjęli sakramentu święceń. Posiadają liczne talenty, które mogą bardzo ubogacić wspólnotę wierzących.

Na czym więc polega powołanie świeckich? Laikat jest posłany, aby angażując się w życie społeczne, prowadzić do wzrostu królestwa Bożego pośród ludzi. Świecki nie jest chrześcijaninem drugiej kategorii. Posiada udział w kapłaństwie Chrystusa, co nazywamy kapłaństwem powszechnym wiernych. Ma zabiegać o to, aby ludzie w szkole, na studiach, w rodzinie, w miejscu pracy poznali Ewangelię i nauczyli się kochać Chrystusa. Przez wiarę ma wpływać na kształt społeczeństwa, gospodarki i polityki. Świecki czynnie uczestniczy w życiu Kościoła, podejmując się chociażby posługi ministranta, lektora, animatora. Angażuje się w prace różnych gremiów, takich jak np. parafialna rada duszpasterska. Każdy ochrzczony powinien intensywnie zastanawiać się nad tym, gdzie jest jego miejsce zamierzone przez Boga.

W ostatnich latach dochodzą do nas wiadomości, że zaczyna brakować kapłanów. To jest już faktem od kilkudziesięciu lat na zachodzie Europy, ale niebawem będzie poważnym problemem w naszym lokalnym Kościele. Czy trzeba się załamywać? Chyba nie do końca, bo w kryzysie zawsze są jakieś rozwiązania. Na pewno trzeba ten problem omodlić. Jeśli uświadomimy sobie, jak wiele mogą czynić świeccy, to rzeczywiście mniejsza grupa kapłanów wystarczy do sprawowania sakramentów. Niestety, przez lata minionej historii staliśmy się klerykalną wspólnotą, w tym sensie, że za wszystkimi działaniami w parafii musi stać proboszcz, a przecież są dziedziny, w których laicy są zdecydowanie lepszymi specjalistami niż duchowni.

Kilka przykładów

Życie społeczne i praca. Ksiądz ewangelizuje w kościele, w szkole, na kolędzie i w kilku może jeszcze miejscach. Świeccy mogą to robić słowem lub przykładem w zakładzie pracy, w miejscach działalności społecznej, a nawet politycznej. Sama tylko rozmowa o tym, co dzieje się w parafii już jest dobrą cząstką. Siostro i Bracie, jeśli opowiesz w swoim środowisku, że wierzysz w Boga, jak przeżywasz uroczystości kościelne czy też jak one wyglądały, to już pokazujesz swoim życiem, że wierzysz w Kościół Chrystusowy. Nawet niewielki wysiłek, jakim jest udostepnienie kościelnego postu na Facebooku czy Instagramie, jest działaniem apostolskim. Jeśli autentycznie angażujesz się w Kościół i twoje działania go ubogacają, to stajesz się apostołem Chrystusa. Może uda Ci się kogoś wysłuchać, może pomodlisz się za niego i taką duchową pomoc zadeklarujesz. Kiedyś przed rekolekcjami w parafii poleciłem obecnym na mszy, by zaprosili chociaż jedną osobę na naukę rekolekcyjną. Należało zaprosić takiego człowieka, po którym spodziewano się, że raczej nie przyjdzie. A jednak udało się. Jeden z parafian zaprosił kolegę z pracy. Nie dość, że przyszedł osobiście, to przyprowadził żonę. I to jest wielka moc laikatu. Żaden hierarcha tak dobrze by tego nie załatwił.

Życie liturgiczne. Tu świeccy mają ciągle wiele do zrobienia. Kiedyś byłem na ważnych dożynkach z udziałem biskupa. Praktycznie wszystko, oprócz dzwonków i kadzidła, robił proboszcz. Czytał lekcję, śpiewał psalm, podawał intencje modlitwy wiernych. Odnowiona liturgia po Soborze Watykańskim II, a to miało miejsce już ponad pół wieku temu, powierza wiele funkcji świeckim. To są zadania powierzone zakrystianom, ministrantom, lektorom, psałterzystom, kantorom, organistom czy nadzwyczajnym szafarzom Komunii św. Każdy je wykonuje wg posiadanej funkcji i posiadanych talentów. Nieraz zdarzają się tu też nadużycia, np. jak organista z chóru wykonuje psalm responsoryjny, a powinno to być przy ambonie, albo szafarz przy niewielkiej ilości wiernych rodzaje Komunię św. podczas Eucharystii, a przecież przede wszystkim został powołany do zanoszenia Komunii św. chorym. Przy odrobinie zaangażowania można przygotować chłopców i dziewczęta do śpiewania psalmu i aklamacji Alleluja, powierzając je nawet oddzielnie dwom śpiewakom. Zadaniem proboszcza będzie przygotować szafarzy i wspólnotę do zanoszenia Komunii św. chorym do domu, jak było to już w starożytnym Kościele. Oczywiście, na początku wymaga to przygotowania ze strony duszpasterzy, ale po czasie przynosi niesamowite bogactwo życia liturgicznego i religijnego wspólnoty. Świeckim można zaproponować prowadzenie np. różańca, drogi krzyżowej, nabożeństwa majowego czy adoracji, aby kapłan w tym czasie był do dyspozycji w konfesjonale. Nieocenionym darem mogą być nauczyciele np. języka polskiego w prowadzaniu kursów lektorskich lub muzyki w przygotowaniu scholii i kantorów.

Bardzo ważną działką, w której doskonale mogą spełnić się w parafii świeccy, są sprawy gospodarcze. I wcale nie chodzi tu o to, że świecki ma sprzątać, a duchowny wydawać decyzje. Włos nie spadłby z głowy duchownemu, gdyby np. skosił trawnik przy kościele; wcale nie byłoby złą sprawą, gdyby pieniądze kościelne liczyli i wydawali świeccy, a duchownemu pozwoliliby oddać się bardziej sprawom duchowym. Oczywiście na proboszcza spada odpowiedzialność finansowa za parafię, więc musi znaleźć odpowiedzialne i zaufane osoby świeckie; same zaś konkretne zadania warto powierzyć tym, którzy takie sprawy wykonują na co dzień i zawodowo.

Na koniec modlitwa. Panie Boże, prowadź nas w swoim Duchu. Błogosław współpracy świeckich i duchownych dla dobra Kościoła. Spraw, żeby przy współpracy nie zabrakło „soli”, która pobudza aktywność. Daj dar wymowy i siłę przekonywania, by udało się włączyć w życie parafii wszystkich, którzy wciąż są pełni rezerwy. Amen.